Stojąc nad Twoim grobem w dłoni trzymam białą różę. Czemu mnie
zostawiłeś? Obiecałeś, że już zawsze będziesz przy mnie, a teraz patrzę w puste
miejsca pozostawione przez Ciebie. Już nigdy nic nie będzie takie samo. Wciąż
Cię kocham, chociaż minęły dni, tygodnie, miesiące, ja nie potrafię
przyzwyczaić się do myśli, że nigdy więcej nie zobaczę Twoich roześmianych
oczu, nie dotknę Twojej aksamitnej skóry. Akira, wiedziałeś, że tak się stanie.
Dokładnie pamiętam ostatnią chwilę spędzoną w Twoich objęciach.
- Ruki… - szepnąłeś mi cicho, wprost do ucha, opadając na poduszkę tuż przy moim boku. Ten raz, ostatni raz był najpiękniejszy, najbardziej przepełniony czułością, ciągle powtarzałeś jak bardzo mnie kochasz. To boli tak bardzo, bo muszę żyć ze świadomością, że nigdy więcej tego nie usłyszę, i że nigdy nie przypomnę Ci, jak bardzo Cię kocham. Wtedy delikatnie pogładziłeś mój policzek, a z Twoich oczu poleciały stróżki srebrnych łez.
- Co się stało, Akira? – spytałem zaniepokojony, a Ty jedynie odpowiedziałeś krzywym uśmiechem przepełnionym sztucznością i pokręciłeś głową. Do tej pory nie wiem, czemu mi nie powiedziałeś. Próbowałeś mnie bronić przed bólem i cierpieniem? Zapewne tak… Jednak cierpię jeszcze bardziej, bo nie było dane mi się z Tobą pożegnać. Przyłożyłem głowę do Twojej klatki piersiowej, uwielbiałem wsłuchiwać się w bicie Twojego serca. Tym razem było inne, takie nienaturalne. Spojrzałem na Twoją twarz pytająco, miałeś przymknięte oczy i zaciśnięte usta. Delikatnie przejechałem kciukiem po Twojej dolnej wardze, powoli uchyliłeś powieki i spojrzałeś na mnie mętnym wzrokiem. Podniosłem się spanikowany i chwyciłem telefon, wiedziałem, że coś jest nie tak. Zadzwoniłem po pogotowie. Ubrałeś się bez protestu i kiedy już zabierali Cię, łamiącym głosem powiedziałeś swoje ostatnie słowa skierowane do mnie.
- Kocham Cię, Takanori – posłałeś mi ciepły uśmiech i wtedy wszystko się skończyło. Lekarze powiedzieli mi, że nie cierpiałeś, że umarłeś bezboleśnie z uśmiechem na ustach. Podobno ostatnie słowo jakie powiedziałeś, to moje imię.
W głowie mam ten ostatni obraz. Stojąc nad Twoim grobem ronię łzy. Tak bolesne piętno odcisnęło się na mej duszy, pomimo upływu czasu nie potrafię przestać myśleć o Tobie.
-Akira, wróć proszę. Kocham Cię – szepczę te słowa wpatrując się w niebo. Biała róża wypada z mojej dłoni, nie mam już nic. Chcę podzielić Twój los, złączyć się z Tobą wiecznych odmętach. Odwracam się i powoli odchodzę z miejsca, gdzie Cię pożegnałem. Teraz kończy się wszystko, jadę do miejsca skąd widać ulicę na której Cię poznałem. Powoli wchodzę po schodach na dach, rzucam ostatnie tęskne spojrzenie ruchliwemu Tokio. Staję na krawędzi i spoglądam w dół, to tu Cię poznałem i to tu złączę się z Tobą na wieczność.
- Akira, zaraz do Ciebie dołączę, czekaj na mnie – szepczę cicho i odchylam się do tyłu z otwartymi ramionami. Obejmuje mnie zimny wiatr.
- Ruki… - szepnąłeś mi cicho, wprost do ucha, opadając na poduszkę tuż przy moim boku. Ten raz, ostatni raz był najpiękniejszy, najbardziej przepełniony czułością, ciągle powtarzałeś jak bardzo mnie kochasz. To boli tak bardzo, bo muszę żyć ze świadomością, że nigdy więcej tego nie usłyszę, i że nigdy nie przypomnę Ci, jak bardzo Cię kocham. Wtedy delikatnie pogładziłeś mój policzek, a z Twoich oczu poleciały stróżki srebrnych łez.
- Co się stało, Akira? – spytałem zaniepokojony, a Ty jedynie odpowiedziałeś krzywym uśmiechem przepełnionym sztucznością i pokręciłeś głową. Do tej pory nie wiem, czemu mi nie powiedziałeś. Próbowałeś mnie bronić przed bólem i cierpieniem? Zapewne tak… Jednak cierpię jeszcze bardziej, bo nie było dane mi się z Tobą pożegnać. Przyłożyłem głowę do Twojej klatki piersiowej, uwielbiałem wsłuchiwać się w bicie Twojego serca. Tym razem było inne, takie nienaturalne. Spojrzałem na Twoją twarz pytająco, miałeś przymknięte oczy i zaciśnięte usta. Delikatnie przejechałem kciukiem po Twojej dolnej wardze, powoli uchyliłeś powieki i spojrzałeś na mnie mętnym wzrokiem. Podniosłem się spanikowany i chwyciłem telefon, wiedziałem, że coś jest nie tak. Zadzwoniłem po pogotowie. Ubrałeś się bez protestu i kiedy już zabierali Cię, łamiącym głosem powiedziałeś swoje ostatnie słowa skierowane do mnie.
- Kocham Cię, Takanori – posłałeś mi ciepły uśmiech i wtedy wszystko się skończyło. Lekarze powiedzieli mi, że nie cierpiałeś, że umarłeś bezboleśnie z uśmiechem na ustach. Podobno ostatnie słowo jakie powiedziałeś, to moje imię.
W głowie mam ten ostatni obraz. Stojąc nad Twoim grobem ronię łzy. Tak bolesne piętno odcisnęło się na mej duszy, pomimo upływu czasu nie potrafię przestać myśleć o Tobie.
-Akira, wróć proszę. Kocham Cię – szepczę te słowa wpatrując się w niebo. Biała róża wypada z mojej dłoni, nie mam już nic. Chcę podzielić Twój los, złączyć się z Tobą wiecznych odmętach. Odwracam się i powoli odchodzę z miejsca, gdzie Cię pożegnałem. Teraz kończy się wszystko, jadę do miejsca skąd widać ulicę na której Cię poznałem. Powoli wchodzę po schodach na dach, rzucam ostatnie tęskne spojrzenie ruchliwemu Tokio. Staję na krawędzi i spoglądam w dół, to tu Cię poznałem i to tu złączę się z Tobą na wieczność.
- Akira, zaraz do Ciebie dołączę, czekaj na mnie – szepczę cicho i odchylam się do tyłu z otwartymi ramionami. Obejmuje mnie zimny wiatr.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz