To fanfiction dedykuję Megumi – osobie, która czyta każde
moje opowiadanie, nawet krótkie opisy.
Z nią zaczęła się moja szalona przygoda, którą jest pisanie opowiadań yaoi - to ona przeczytała moje pierwsze próby.
Dziękuję za motywację którą dostaję, za każdą pozytywną reakcję czy komentarz, które są odpowiedzią na moją pracę.
Z nią zaczęła się moja szalona przygoda, którą jest pisanie opowiadań yaoi - to ona przeczytała moje pierwsze próby.
Dziękuję za motywację którą dostaję, za każdą pozytywną reakcję czy komentarz, które są odpowiedzią na moją pracę.
Delikatnie przycisnąłem i tak już mocno przylegającą do mojego ciepłego ciała gitarę. Potrzebowałem wyładować wtedy wszelkie emocje, jednak jedynym pomysłem na jaki wpadłem, aby pozbyć się stresu była gra. Po moich policzkach leniwie spływały słonawe stróżki. Byłem jak bezradne dziecko zagubione we mgle. Potrzebowałem ciepłej, wybawczej ręki. Tej zgrabnej dłoni, która zawsze broniła mnie przed cierpieniem, na jakie wystawiał mnie los. Westchnąłem cicho i przyłożyłem głowę do instrumentu przymykając oczy. Załkałem pod nosem. Czułem, jak ostry ból rozcina moją dusze na drobne kawałeczki. Powoli rozpadałem się, jak porcelanowa lalka, którą ktoś uderzył w ścianę podczas napadu agresji.
- Płaczesz? - zapytał mężczyzna stojący za moimi plecami. Poczułem, jak delikatny dreszcz wstrząsnął moim ciałem. On wiedział. Zbyt dobrze mnie znał, w końcu był moim ukochanym. Jednak jedyne na co mnie było wtedy stać, to milczenie. Zdawało się, że powietrze jakim był wypełniony pokój stało się cięższe pod naporem ciszy.
- Obiecałeś, że nie będziesz więcej płakał. - powiedział to tak obojętnie. Brakowało mi tej dawnej troski słyszalnej w jego męskim głosie. Powoli odwróciłem głowę w jego stronę. Był ubrany całkowicie na czarno. Ciemne pasemka włosów opadających na jego kości policzkowe podkreślały męskie rysy twarzy.
- Po co wróciłeś? – zapytałem ze smutkiem w głosie. Nie chciałem go widzieć, wtedy jego obecność sprawiała, że ból tylko się nasilał.
- Żeby cię zobaczyć. Nie płacz, nie ma sensu płakać nad czymś, co przepadło. Po za tym, czego nie zrobisz - nie zmienisz losu. Tak już jest. - odpowiedział i zaczął zbliżać się w moją stronę. Podłoga pod ciężarem jego ciała cicho skrzypiała, w końcu nie była najnowsza. Atmosfera zelżała, dało się odczuć napięcie unoszące się w powietrzu, jednak było ono mniejsze.
- Masz racje, jednak znasz mnie. Nie jest mi tak łatwo pogodzić sie z tym... – szepnąłem, a w moich oczach znowu zebrały sie łzy. Starając się je zwalczyć zacisnąłem dłoń w pięść i odetchnąłem ciężko. Usiadł na oparciu kanapy. Wyciągnął w stronę mojej twarzy chłodną dłoń, którą delikatnie musnął mój policzek.
- Jesteś piękny jak zwykle, Kouyou. Nic się nie zmieniasz i chyba już nigdy to się nie stanie. Cieszy mnie to. - posłał mi delikatny uśmiech, zaledwie unosząc lewy kącik ust ku górze. Przymknąłem oczy z nadzieja, że zniknie, jak dym znad ogniska rozwiany przez wiatr. - Wciąż mnie kochasz? - zapytał ciepło po kolejnej tym razem, jednak krótkiej chwili ciszy. Wodził swoimi szczupłymi palcami po mojej szyi i poliku starannie pieszcząc skórę. Ponownie nie odpowiadałem przez chwile, bałem się. Jednak wreszcie spuściłem wzrok z ukochanego i pokiwałem głową. Nie byłem w stanie go okłamać. Okłamywanie kogoś, kto zna cię tak dobrze, jest jak zaprzeczanie samemu sobie. Usłyszałem, jak wesoło wzdycha pod nosem. Spojrzałem na niego, tym razem uśmiechał się szeroko, ukazując rząd białych zębów.
- Nee, Yuu, czemu tak bez słowa mnie zostawiłeś? - zapytałem smutno. Jego nieskazitelny uśmiech zniknął. Zastąpiło go zakłopotanie
- Najważniejsze, że wróciłem, prawda? Przeszłość jest teraz nieważna, liczy się tu i teraz. Przepraszam, że musiałeś cierpieć i czekać. Zdaję sobie sprawę, że to musiało być ciężkie. - odpowiedział wymijająco. Postanowiłem nie pytać więcej. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową i ponownie załkałem. Zaczął delikatnie głaskać moje włosy. Musnął moje czoło wargami i uspokajał ciepłymi słowami. Nie liczyło się dla mnie nic, po za tym, że on był tuż przy mnie. Taki prawdziwy, jak dawniej. Czułem silny zapach perfum, dokładnie tych samych których używał podczas naszego ostatniego spotkania.
- Nie odchodź więcej. Zostań, proszę - szepnąłem błagalnie. W głębi ducha modliłem się do bogów, aby został ze mną już na zawsze. Chociaż zdawało mi się to niemożliwe - w moim sercu tliła się nadzieja.
- Dzisiaj musze odejść, ale obiecuję, że jutro wrócę. Zabiorę cię wtedy gdzieś, dobrze? - mówiąc to uśmiechał się szczerze. Pokiwałem głową potwierdzając i pociągnąłem nosem. Ufałem mu, wiedziałem, że wróci. Nie był człowiekiem, który rzuca słowa na wiatr. Jeszcze raz delikatnie musnął moje czoło wargami i podniósł się z kanapy. Po chwili usłyszałem, jak zamykają się za nim drewniane drzwi, a kroki ucichają. Znów zostałem sam. Odłożyłem gitarę do futerału i usadowiłem się na kanapie. Siedziałem tak długo zastanawiając się nad wieloma rzeczami. Wreszcie zasnąłem, jednak całą noc dręczyły mnie koszmary. Wszystkie dotyczyły utraty czegoś. Rano obudziłem się zlany potem. Odetchnąłem ciężko i podniosłem się z kanapy. Doskwierał mi głód, więc zrobiłem sobie cieple śniadanie na szybko. Czułem, że będzie to ciężki dzień. Miałem wrażenie, że dziś coś się skończy. Tak jak powiedział - zjawił się o tej samej porze.
- Dokąd mnie zabierasz? - zapytałem ubierając buty. Milczał, odkąd tylko wszedł do mieszkania.
- Zobaczysz - powiedział po pewnym czasie i chwycił moją dłoń. Zaprowadził mnie na dach budynku w którym mieszkaliśmy kiedyś razem. Usiedliśmy tuż przy krawędzi, spoglądając na panoramę Tokio. Po krótkiej chwili spojrzałem na niego, wciąż niedowierzając, że jest tu ze mną.
- Yuu... - zacząłem - Ty nadal nie żyjesz, prawda? - zapytałem smutno. Gdzieś w głębi mnie wciąż iskrzyła się nadzieja, że to jednak nie jest prawda. Że zaraz zaśmieje się ze mnie i powie, że nigdy by mnie nie zostawił.
- Ano... Tak, nadal nie żyję. – powiedział, a na jego twarzy pojawił się wyraz mówiący „Przepraszam”. Westchnąłem cicho, a po moich policzkach spłynęły łzy. Spuściłem wzrok. Powędrował on na samochody jeżdżące po ulicy leżącej u podnóża budynku. – Przyszedłem, aby zabrać cię do siebie. Tam. - dodał po chwili i uśmiechnął się delikatnie. Powoli podniosłem wzrok na niego. Wyraz jego twarzy był ciepły i rozkoszny. Wiedział, że juz wcześniej pragnąłem to zrobić.
- A jak tam jest? - zapytałem.
- Jeśli będziesz chciał, to sam się będziesz mógł przekonać. - powiedział zachęcająco i delikatnie ujął moja dłoń. Wbiłem wzrok w jego tęczówki. Powrócił ten cudowny błysk i radość. Patrzył na mnie z nadzieją, że się zgodzę.
- Ale będziesz tam ze mną na zawsze, tak? - ponownie zapytałem. Cały czas byłem pełen obaw, ale mu ufałem. Zastanawiało mnie, czy przetrwałbym sam w tak nieznanym miejscu.
- Tak, nigdy cię nie opuszczę. - uśmiechnął się szeroko. Wiedziałem, co muszę teraz zrobić. Nabrałem dużo powietrza w płuca. Byłem egoistą. Postanowiłem porzucić wszystko dla własnego szczęścia. Nie, nie dla własnego. Tylko dla naszego wspólnego. Wiedziałem, że jemu to także pomoże. Wciąż trzymając jego dłoń, która wydawała się tak prawdziwa, podniosłem się i stanąłem na krawędzi.
- Wiec chodźmy. - ponownie się uśmiechnąłem i przechyliłem się do przodu. Poczułem, jak zimny wiatr szarpie za moje ubrania. Wszelkie obrazy z mojego życia migały jeden po drugim tuż przed moimi oczami. Jeszcze raz spojrzałem na niego. Uśmiechał się promiennie.
Aww dziękuję *o*
OdpowiedzUsuńAoiha do płakusiania~
;_; piękne... smutne... PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńHahahahahaha, lol. Ostatnie kilka zdań, a ja zaczęłam ryczeć. Rozumiesz? JA. Tak, właśnie ta prawdziwa JA.
OdpowiedzUsuńNie lubię Cię, masz za wiele talentu, jak się spotkamy we wrześniu to Cię utłukę i sobie trochu zabiorę, o.
Piękne, cudowne, takie prawdziwe ;_;
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego shota. <3
Aoiha! Świetny shot, naprawdę dobrze piszesz. Zapraszam cię do mnie, jeśli chcesz sobie coś poczytać: gazetto-yaoi-stories.blogspot.com
OdpowiedzUsuńto było piękne, smutne a za razem piękne. /by ich dusze mogły już zawsze być razem/ tylko to mi do głowy przychodzi ;)
OdpowiedzUsuńjak najwięcej weny życzę
Pochowałam chłopaka i to jak opisałaś to wszystko sprawiło, że bardzo zatęskniłam i przyzna się szczerze, że się popłakałam.
OdpowiedzUsuń